@GrindFaterAnona Być może tak właśnie wygląda współczesność. Miasto realne stało się taką bardziej koniecznością niż wartością. Ludzie dalej muszą się przemieszczać fizycznie, stąd coś jest i jakoś wygląda, ale niewiele więcej. Ostatnio częściej patrzę jak wygląda życie uliczne o różnych porach i w "krwioobiegach" ulic brakuje pozytywnego wzmocnienia. Skądś się wychodzi, mija pięć kebabów i bez ekipy pod ręką, właściwie niczego pozytywnego się nie doświadczy. Wrażenia jak z grania w GTA. Z drugiej strony jest to wyższy poziom, niż bycie zaczepianym przez zatroskanych spacerowiczów. Poziom zero.
Stare miasto ponoć umiera całkowicie od pewnej godziny. W przypadku Krakowa Kazimierz tętni życiem prawie do rana, a w Szczecinie zwijają chyba asfalt na noc w okolicach Orła Białego.
Chociaż nawet w Krakowie, jeżeli człowiek nie ma swojej ekipy, to tak naprawdę dla niego istnieją tylko sprzedawcy. Nie wiem jak powinny wyglądać relacje między ludźmi, ale to jest takie uczucie samotności w tłumie, które trzeba przeżyć żeby zrozumieć.